Info
Ten blog rowerowy prowadzi rammzes ze Słupska, który aktualnie kręci po Szczecinie. Z BSem przejechałem 58235.03kilometrów z tego 6658.16 w terenie. Więcej o mnie.2011
2010
2009
Dystanse
30-50km
50-100km
100-200km
200km i więcej
Rowery
Kross Grand Hunter
Kross Grand
Inne
Z Moniką
woj. zachodniopomorskie
Niemcy
Archiwum bloga
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2023, Grudzień1 - 0
- 2023, Listopad20 - 0
- 2023, Październik20 - 0
- 2023, Wrzesień8 - 0
- 2023, Sierpień21 - 0
- 2023, Lipiec6 - 0
- 2023, Czerwiec19 - 0
- 2023, Maj20 - 0
- 2023, Kwiecień16 - 0
- 2023, Marzec20 - 0
- 2023, Luty18 - 0
- 2023, Styczeń22 - 0
- 2022, Grudzień14 - 0
- 2022, Listopad20 - 0
- 2022, Październik16 - 0
- 2022, Wrzesień21 - 0
- 2022, Sierpień14 - 0
- 2022, Lipiec17 - 0
- 2022, Czerwiec13 - 0
- 2022, Maj15 - 0
- 2022, Kwiecień16 - 0
- 2022, Marzec19 - 0
- 2022, Luty2 - 0
- 2022, Styczeń8 - 0
- 2021, Grudzień3 - 0
- 2021, Listopad13 - 0
- 2021, Październik19 - 0
- 2021, Wrzesień19 - 0
- 2021, Sierpień18 - 0
- 2021, Lipiec17 - 0
- 2021, Czerwiec16 - 0
- 2021, Maj5 - 0
- 2021, Kwiecień3 - 0
- 2021, Marzec2 - 0
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Sierpień5 - 0
- 2020, Lipiec3 - 0
- 2020, Czerwiec3 - 0
- 2020, Maj4 - 0
- 2020, Kwiecień2 - 0
- 2019, Maj4 - 0
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2018, Sierpień1 - 0
- 2018, Kwiecień4 - 0
- 2018, Marzec2 - 0
- 2017, Grudzień4 - 2
- 2017, Listopad4 - 0
- 2017, Październik3 - 1
- 2017, Sierpień5 - 0
- 2017, Lipiec1 - 0
- 2017, Czerwiec1 - 0
- 2017, Maj3 - 0
- 2017, Kwiecień4 - 0
- 2017, Marzec5 - 1
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń5 - 2
- 2016, Grudzień6 - 0
- 2016, Listopad2 - 5
- 2015, Październik6 - 4
- 2015, Wrzesień17 - 0
- 2015, Sierpień29 - 6
- 2015, Lipiec27 - 1
- 2015, Czerwiec20 - 0
- 2015, Maj17 - 1
- 2015, Kwiecień34 - 0
- 2015, Marzec7 - 0
- 2015, Luty15 - 0
- 2015, Styczeń13 - 1
- 2014, Grudzień16 - 3
- 2014, Listopad26 - 0
- 2014, Październik10 - 5
- 2014, Wrzesień25 - 0
- 2014, Sierpień5 - 0
- 2014, Lipiec8 - 2
- 2014, Czerwiec14 - 8
- 2014, Maj31 - 11
- 2014, Kwiecień31 - 29
- 2014, Marzec28 - 29
- 2014, Luty28 - 22
- 2014, Styczeń25 - 10
- 2013, Grudzień21 - 13
- 2013, Listopad25 - 12
- 2013, Październik24 - 13
- 2013, Wrzesień28 - 6
- 2013, Sierpień31 - 23
- 2013, Lipiec40 - 14
- 2013, Czerwiec25 - 26
- 2013, Maj23 - 14
- 2013, Kwiecień27 - 45
- 2013, Marzec29 - 32
- 2013, Luty28 - 29
- 2013, Styczeń26 - 13
- 2012, Grudzień18 - 7
- 2012, Listopad18 - 9
- 2012, Październik9 - 4
- 2012, Wrzesień18 - 8
- 2012, Sierpień21 - 15
- 2012, Lipiec18 - 6
- 2012, Czerwiec6 - 2
- 2012, Maj11 - 16
- 2012, Kwiecień10 - 15
- 2012, Marzec5 - 9
- 2012, Luty2 - 3
- 2012, Styczeń9 - 7
- 2011, Grudzień2 - 1
- 2011, Listopad19 - 60
- 2011, Październik11 - 24
- 2011, Wrzesień11 - 7
- 2011, Sierpień19 - 20
- 2011, Lipiec27 - 19
- 2011, Czerwiec16 - 33
- 2011, Maj19 - 22
- 2011, Kwiecień19 - 41
- 2011, Marzec17 - 18
- 2011, Luty15 - 46
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień6 - 23
- 2010, Listopad12 - 61
- 2010, Październik13 - 31
- 2010, Wrzesień11 - 45
- 2010, Sierpień31 - 79
- 2010, Lipiec31 - 84
- 2010, Czerwiec20 - 47
- 2010, Maj29 - 103
- 2010, Kwiecień23 - 36
- 2010, Marzec18 - 57
- 2010, Luty2 - 7
- 2010, Styczeń12 - 48
- 2009, Grudzień17 - 90
- 2009, Listopad12 - 32
- 2009, Październik18 - 37
- 2009, Wrzesień19 - 13
- 2009, Sierpień36 - 26
- 2009, Lipiec23 - 0
- 2009, Czerwiec13 - 0
- 2009, Maj20 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2010
Dystans całkowity: | 2179.10 km (w terenie 598.40 km; 27.46%) |
Czas w ruchu: | 91:49 |
Średnia prędkość: | 23.73 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.00 km/h |
Suma kalorii: | 39239 kcal |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 70.29 km i 2h 57m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 11 lipca 2010
Załatwić to i owo
W południe dwa razy na PKP. Dwa razy, bo za pierwszym zapomniałem wziąć pieniędzy :)
Potem Kubica, krótko bo krótko, ale emocji było! Gdzieś się jeszcze w domu zakręciłem, słoneczko nieco niżej, więc można iść porządniej pojeździć. Ubrałem koszulkę z długim rękawem, bo ręce już na słońce nie mogą patrzeć... I był to strzał w dziesiątkę! Nie czuło się aż tak tego żaru z nieba!
Najpierw zajechałem do Kwakowa zanieść jakieś tam papiery koledze, skorzystałem też ze "źródełka". Zwyczajowo już było oblegane przez tutejsze babcie. Poczekałem więc grzecznie na swoją kolej, zalałem 1,5l i w drogę.
Nie bardzo wiedząc gdzie pojechać pokręciłem się po Dolinie Słupi. Od drugiej strony zajechałem nad "rzeczkę/potoczek"... Komarów od cholery. Gdy wsiadałem na rower jak mnie coś nie ugryzie! Aż sobie krzyknąłem... Przecięty kosą palec, czy rozwalone ucho to był pryszcz przy tym czymś. Na pewno nie była to żadna osa, bo nieraz mnie ugryzła i tak nie bolało. Uciekłem z lasu jak najszybciej, komarów za dużo żeby spokojnie usiąść i zobaczyć co się stało. Czem prędzej na mostek i tam sciągnąłem skarpetkę. Szału nie było, jakaś czerwona kropka i nic więcej. Niestety to były tylko pozory. Nie bardzo wiedziałem co mogło mnie tak urządzić, no i człowiek zaraz sobie wmówi najgorsze. "To wąż!" ;D Nieco spanikowany zacząłem naciskać na pedały. Jeszcze 20km do domu :/ Prawa noga od bólu nie chciała w ogóle pedałować. A przede mną piaski ;D Jakoś się doczłapałem do domu. Pierwsze słowa ojca: "- masz dwa zęby! To musiał być wąż!". Podałem jednak binokle i od razu zrobiło mi się lżej "-nie, nie, to tylko jedna kropka". Żądła nie było, więc żaden owad to nie był. Wąż czy żmija też to nie była... I z taką to niewiedzą idę spać.
Co gorsza! Jutro zapowiada się dzień bez roweru :/ Ok. 8h w pociągu - nie podoba mi się to ani trochę...
Sobota, 10 lipca 2010
Amplituda + nocne wariacje
Standardowa wycieczka do Ustki. Prawie udało się zmieścić poniżej 1:30h. Prawie.. ;)
Zimą jeździło się przy ok. -20, a latem ok. 35. Zatem amplituda wynosi ok. 55stopni. A mówią, że człowiek jest stałocieplny....
No i aparat wrócił :)
Cześć II:
nudne te mecze. Podtrzymując fakt, że nie obejrzałem żadnego w całości wyszłem na rower. Na zachód słońca się spóźniłem, ale było jeszcze dość jasno na ulicach co by pokręcić kilka km. Na moment wjechałem do lasu, a w nim fajnie, ciemno! Tak więc pojechałem na most za Lubuniem i powrót również lasami. Na lewo ciemno, na prawo ciemno, na szczęście po środku jaśniejszy piach to chociaż wiadomo jak droga prowadzi. Wzrok i słuch wytężony. Obok drogi powalone drzewo - nie to człowiek! ;D Pomimo licznych mniejszych i większych dziur na ścieżce jechało się super! Muszę jakoś zamontować lampkę i pojechać gdzieś dalej po zmierzchu!
Piątek, 9 lipca 2010
W poszukiwaniu ksera
Relaksacyjnym tempem po mieście szukając jakiegoś punktu ksero, gdzie można by bezpiecznie zostawić rower na 10minut. Objeździłem całe miasto, aby w końcu skserować wszystko jakieś 700metrów od domu :)
Nie wiem czy dobrze robie... Może jakoś to będzie...
No i wreszcie temperatura wróciła do normalności! To lubię!
Część II:
pojechałem jeszcze do Ustki. Ludzi tłum, ciężko znaleźć ławeczkę co by chwilkę odspanąć.
Wracając do domu zauważyłem, że jest szansa na wykręcenie wreszcie średniej powyżej 30km/h. Zamiast myśleć prułem ile fabryka dała. Nowy krawężnik jeszcze ostro zakończony był i za szybko na niego wjechałem. Snake. Miałem łatki ale do domu zostały 3km, więc nie miało to sensu. Spacerek mało przyjemny, ale za głupote trzeba płacić.
Czwartek, 8 lipca 2010
Rowieńskie (?) klify
Źle mi się jechało po wczorajszym. Chociaż wiem, że nigdy już tego nie zrobię ;)
Ruch mały, na szczęście. Na klifie nie ma się co spieszyć. Nawet spacer to za szybkie tempo! Odpocząłem i do domu.
Droga powrotna tragiczna. Co się rozpędziłem to zaczyna telefon dzwonić...
Środa, 7 lipca 2010
Ustka
Patrząc na prognozę pogody stwierdziłem, że dziś nie ma co siłować się z wiatrem, bo kolejne dni zapowiadają się naprawdę dobrze! Czas pomyśleć na serio o tym Helu.
Nie mając trasy na dzisiaj pojechałem do Ustki. Ku mojemu zdziwieniu od groma turystów.
No i udało mi się pokonać ponad pięć tysięcy w tym roku. Cieszę się, ale do pełni szczęścia brakuje drugiego tyle :) To by było coś!
Morze Bałtyckie© Rammzes
Pełna promenada w Ustce© Rammzes
Wtorek, 6 lipca 2010
ZSL
Od 4:30 padał deszcz. Prognoza jednak się sprawdziła i o 14 przestało. Obejrzałem jeszcze tylko Les'a Stoud'a i mogłem wyjść popedałować. Wybór padł na Sławno. Krajową 6-ostką ok. 16km. Ja jednak pojechałem mniej ruchliwą drogą.
Wiatr i chłód dał się dzisiaj we znaki. Bluzę oszczędzałem na powrót, bo wiedziałem, że zanim dojadę na miejsce będzie... mokra :)
O Sławnie kolega nam kiedyś opowiadał i mówił, że to straszna dziura. Mnie to miasteczko przypominało Słupsk. Z tą różnicą, że nijak tam nie szło połapać się w znakach drogowych... :) Na szczęście policji nie było, bo nazbierałbym trochę mandatów ;D
Do wycieczki się nie przygotowałem, tzn. nie poczytałem co tam jest i jaką miało historię. Na wjeździe od razu moją uwagę przykuła jakaś wieżyczka. Podjechałem i okazało się, że to pałacyk z XIX/XX wieku, w którym obecnie znajduję się zespół szkół zawodowych.
Zespół Szkół Zawodowych w Sławnie© Rammzes
Potem oczom pokazały się Baszty, które jednak wyszły znacznie gorzej od tych marnych zdjęć, które macie okazję podziwiać :)
Następnym punktem był gotycki Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Z zewnątrz wyglądał okazale. Wchodząc do środka przeczytałem tabliczkę "W miejscu świętym obowiązuje odpowiedni strój". Zdjąłem okulary, poprawiłem stojące włosy i wszedłem. Daremne były moje wysiłki dla "osoby boskiej", gdyż akurat odbywała się msza. Nie chciałem przy babciach paradować w kolarskim stroju. Przez szybkę zobaczyłem tylko ołtarz i pojechałem dalej.
Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Sławnie na tle jakże pięknego nieba ;)© Rammzes
Sławno - miasto przyjazne rowerzystą© Rammzes
Pokręciłem się tu i ówdzie. Minąłem rzeźbę przedstawiającego jakiegoś rycerza na koniu walczącego ze smokiem. Po przyjeździe do domu i sprawdzeniu okazało się, że był to Chrystys wjeżdżający na osiołku ;D "Jest to Chrystus wjeżdżający do Sławna na osiołku. W jednej dłoni trzyma gołębia - znak Ducha Świętego, w drugiej mały krzyżyk - symbol cierpienia i odkupienia. Przed Chrystusem stoi sławieński Gryf, symbol pomorskiego miasta. Autorem rzeźby jest Heinrich Eugen von Zitzewitz, niemiecki artysta pochodzący z podsławieńskiego Noskowa. Twórca podarował rzeźbę Sławnu, prosząc o ustawienie jej przy dawnym wjeździe do miasta, by głosiła nowe tysiąclecie pojednania ludzi i narodów. Zmarł w 1998 r., nie doczekawszy upragnionego nowego tysiąclecia"
Wracając do domu poczułem się niczym kolarz na Tour de France. Nad głową latał helikopter ;D Minąłem też trójkę kolarzy na szosówkach. Czy zawsze muszą jechać w kierunku przeciwnym do mojego? ;/
Poniedziałek, 5 lipca 2010
Zamek w Kręgu
Będąc ostatnio na wycieczce dojrzałem znak: "zamek rycerski Krąg 24km". Wtedy nie miałem czasu, ale na dziś nie miałem żadnych planów, więc trzeba zobaczyć kolejne, być może, miejsce.
Pierwszy postój w Warcinie, gdzie znajduje się pałac, ale zdjęcie nie wyszło, więc nie będę się rozpisywał.
Im bliżej województwa zachodniopomorskiego tym droga w gorszym stanie. Jednak widoki wszystko skutecznie rekompensują. Tutejsze lasy są naprawdę piękne i z całą pewnością pokręcę tam w terenie. Zdjęć nie robiłem, bo trzeba samemu przyjechać i zobaczyć o czym mówię :)
Po kilku mniej lub bardziej męczących wzniesieniach dojechałem do Kręgu. Na wjeździe widać ładne czyste jezioro, nad którym stoi cel mojej dzisiejszej wycieczki - zamek.
"Był to rycerski zamek zbudowany na początku XV wieku przez Podewilsów na planie prostokąta. Dwie rozbudowy z XVI i XVII wieku nadały mu styl renesansowy, potem przebudowany jeszcze w XIX wieku. Po spaleniu w czasie ostatniej wojny został odbudowany. Zachowała się także dawna kaplica zamkowa. Obecnie znajduje się tu hotel."
Usytuowanie zamku jest naprawdę piękne. Nad jeziorem, dookoła las, liczne wzniesienia.... Posiedziałem tutaj ponad 1,5h.
Nad jeziorko przyszła dwójka dzieci. Było naprawdę śmiesznie i sympatycznie! ;)
Powrót, jak to powrót, bardzo szybki. Najadłem się też jagód, może nie do końca dojrzałych ale smacznych. Minął mnie też kierowca ciężarówki, który wziął sobie za cel zepchnięcie mnie z asfaltu. Udało mu się i wylądowałem w rowie :)
Kaplica przy zamku w miejscowości Krąg© Rammzes
Coś dla Kajmana© Rammzes
Zamek w miejscowości Krąg© Rammzes
Zamek w miejscowości Krąg II© Rammzes
Niektórym za dobrze: widok z tarasu na jezioro© Rammzes
Przesympatyczna Oliwia ;)© Rammzes
Niedziela, 4 lipca 2010
Miało być spotkanie z Kuguarką
Z rana upał niemożliwy nawet dla mnie, więc siedziałem w domu. Potem napiasała Kuguarka, że przyjeżdża z Kugu do Słupska, więc jeśli miałbym ochotę mogę zajechać na PKP. Oczywiście, że mam ochotę! Zmieniłem trochę plany i, niestety standardowo już, pojechałem do Ustki. Dzisiaj nawet chwilkę popływałem.
Wróciłem do domu i... zgroza! Dużo by pisać, powiem tylko, że się przestraszyłem i w sumie nic nie załatwiłem. Zajęło mi to czasu do 18:30 i z poznania Kuguarki nici.. :/ Tutaj należą się słowa uznania dla Moniki za niesamowitą cierpliwość i słowa pociechy ;)
Potem wyjechałem raz jeszcze. Jakiś skurczybyk mi się nawinął. Szybki był i z łatwością by mnie wyprzedził, ale mu się nie chciało. Miał amortyzator z jednym goleniem ;O
Przy bloku spotkałem jeszcze kolegę na rowerze i chwilkę pogadaliśmy.
Sezon w pełni. Kto by się przejmował? :)© Rammzes
Sobota, 3 lipca 2010
Co zrobić
skoro tak bardzo smakuje mi łyk wody na molu w Ustce? :)
W drodze powrotnej sporo rowerzystów jechało: a to jakiś niezbyt mądry gościu z przyczepką dla dziecka po ruchliwej drodze jechał, a to czteroosobowa grupka starszych osób łatała kapcia. No i nie mogło zabraknąć rowerzysty "DHLu". Okazało się, że dziś jest XV Rajd Szlakiem Zwiniętych Torów.
Usteckie molo© Rammzes
EDIT:
No i po raz kolejny wybrałem się wieczorem na rower. Dziś bez przygód, oprócz wygłodniałego psa, który za cel wziął sobie moją nogę...
Piątek, 2 lipca 2010
Ustka
Zmęczony po wczorajszej wyciecze dzisiejszy wypad zacząłem baaardzo wolno. Potem na horyzoncie pokazał się jakiś rowerzysta. Goniłem, goniłem i dogoniłem. Siadłem na 3-4km na kole. Tempo miał całkiem całkiem, bo ok. 28km/h. Odpocząłem i mu uciekłem jadać już swoim tempem. Widziałem, że miał gościu chrypkę się pościgać, ale nie ze mną takie zabawy... ;D
Zajechałem do Ustki na molo. Wziąłem łyka Żywca, zrobiłem nawrót i do domu.
Ustecka plaża z rana© Rammzes
EDIT:
Wieczorem znowu wyszłem na rower. Lipiec to chyba miesiąc kobiet: wczoraj zmęczyła mnie Monika, a dzisiaj jakaś Panna na pięknym, godnym pozazdroszczenia, białym Giancie. Marnie z moją kondycją...
Przejechałem się także kawałkiem obwodnicy. Drogowcy skończyli pracę, więc asfalt miałem tylko dla siebie. Zaczyna się zjazd. Naciskam mocniej na pedały. Wstaje. I trach. Łańcuch spadł. Jak mnie na bok nie wyrzuci. Dobrze, że na liczniku tylko 57km/h i udało mi się jakoś utrzymać na rowerze. Już w oczach miałem zeszłoroczny upadek Voighta podczas Tour de France:
http://www.youtube.com/watch?v=ZxNzgTlqdEg