Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi rammzes ze Słupska, który aktualnie kręci po Szczecinie. Z BSem przejechałem 58235.03kilometrów z tego 6658.16 w terenie. Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Zaglądam

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl border=
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl


Dystanse

0-30km
30-50km
50-100km
100-200km
200km i więcej

Rowery

Level A4 Skasowany [*]
Kross Grand Hunter
Kross Grand
Kross Level

Inne

Towarzystwo
Z Moniką
woj. pomorskie
woj. zachodniopomorskie
Niemcy


Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:2179.10 km (w terenie 598.40 km; 27.46%)
Czas w ruchu:91:49
Średnia prędkość:23.73 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Suma kalorii:39239 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:70.29 km i 2h 57m
Więcej statystyk

Środa, 21 lipca 2010

36.90 km
  • 01:41
  • Temp.30.0°C
    metrów pod górę

    Dziwy

    Walcze z wodą © Rammzes


    Od dwóch dni próbuje zrobić lepszą wycieczkę w terenie. Od dwóch dni coś mi wypada z rana i muszę ganiać na miasto.

    Na domiar złego kupiłem nową dętkę. Wszystko cacy, ale gwintu nie ma i teraz będzie mi skakać wentyl w dół i górę... A wymieniać mi się nie chce, bo za daleko ten rowerowy...

    Polska myśl technicza - gwintu brak ;D © Rammzes


    Wtorek, 20 lipca 2010

    44.30 km
  • 01:58
  • Temp.26.0°C
    metrów pod górę

    Zjeść obiad

    Niektórzy poszli na obiad do babki na urodziny. Mnie się nie chciało iść. Nie chciało mi się także jeść samemu w domu, więc wziąłem dwie kanapki do plecaka i wio do Ustki.

    W Dolinie Charlotty zjazd. 35km/h i się rozpędzam. Przede mną idzie para po środku ścieżki. Chce minąć bokiem. Słysze głos mężą "rower!". I, kurwa, uciekają w bok. Pod koła wpakowała mi się gruba baba. I potem się dziwić, że koła centrować trzeba :/

    Kanapki zjadłem w takim miejscu:
    Morze Bałtyckie © Rammzes


    Potem powrót. I snake. Był na tyle mały, że dało się jechać z postojami na podpompowanie koła. 2x pompowałem na odcinku 15km. Nie było źle.

    Poniedziałek, 19 lipca 2010

    97.70 km
  • 04:12
  • Temp.21.0°C
    metrów pod górę

    Ku zatraceniu

    Niemal cała wycieczka przy przyjemnym albumie Deftones "Diamond Eyes". Warto posłuchać!

    Na początek obrałem za kurs Ustkę. Ustka jak to Ustka: chłód, jod i turyści. Powrót lasami.

    Potem załatwienie kilku spraw na mieście.

    No i na koniec pojechałem ku Dolinie Słupii. Planowałem wybierać jak najmniej przejezdne drogi, co udało mi się bardzo dobrze. Polatałem po krzakach i wyjechałem na pola uprawne. Zboża po kierownicę, ale ile tego zostało na przerzutce! Wyjechałem... gdzieś. Myślę, że dojechałem do Skarszewa Górnego, choć głowy nie dam. Tutaj trafiłem na zrujnowane budyki. Pojęcia nie mam do czego służyły, ale sądząc po panującej tam woni podejrzewam jakąś oczyszczalnie ścieków. Z tamtąd polami i lasami do domu.

    Zdawalność? 100%! ;D Do szosy było kilka km © Rammzes


    Dziś jeździłem takimi ścieżkami © Rammzes


    Potem wyjechałem na pola © Rammzes




    Widok z ambony © Rammzes


    "Coś tam" przy Skarszewie © Rammzes



    Ooo. Widzę, że minimalny plan na ten rok przejechany. Fajnie!

    Niedziela, 18 lipca 2010

    40.30 km
  • 01:45
  • Temp.17.0°C
    metrów pod górę

    Kaszuby dzień 3

    Dziś miałem wracać do domu rowerem. Jednak pogoda nie dopisała. W sumie to nie ma co zwalać na pogodę. To ja się nie popisałem. Nie pomyślałem, żeby wziąć jakąś bluzę, bez której dzisiaj ciężko byłoby się obejść.

    Tak więc z Kaszub niestety wróciłem samochodem.

    Coś mi się wydaje, że do Somin wrócę jeszcze z rowerem!


    Kilometry z wieczornej przejażdżki po lasach już w domu.

    Sobota, 17 lipca 2010

    91.70 km
  • 04:33
  • Temp.35.0°C
    metrów pod górę

    Kaszuby dzień 2

    Na dziś zaplanowałem jazdę po Parku Narodowym "Bory Tucholskie". Spało mi się smacznie i przez to straciłem ponad 2h jazdy... :/

    Do Swornychgaci chciałem dojechać jak najprostszą drogą, czyli asfaltem.

    Trzeba było jednak przejechać między innymi przez Leśno, gdzie grupka studentów z Uniwersytetu Łódzkiego od roku 1975 prowadzi Ekspedycję Wykopaliskową. Do tej pory odkryto i przebadano cmentarzysko grobów książęcych z okresu rzymskiego, pozostałości z osad z epoki brązu i okresu rzymskiego, cmentarzysko i osadę z epoki brązu i rozległe cmentarzysko kurhanowe.

    Kamienna stella - można zauważyć oczy, łuk brwiowy czy nos © Rammzes


    Kurhan © Rammzes


    Groby skrzynkowe © Rammzes



    Następny postój w Brusach-Jaglie, gdzie stało Muzeum Kaszubsko-Przyrodnicze. Do środka nie wchodziłem.

    Muzeum Kaszubsko-Przyrodnicze © Rammzes



    Czas naglił a ja jeszcze nie dojechałem do Swornychgaci. Z jednym postojem na cyknięcie zdjęcia Brdy zajechałem do owej miejscowości.

    Brda wpływa do jeziora Łąckiego © Rammzes



    Same Swornegacie były takie jak się spodziewałem. Wieś typowo turystyczna, wszystko robione pod turystę - długo tu nie zawitałem. Żeby nikt nie mówił, że mnie tu nie było cyknąłem zdjęcie kościoła i wjechałem na niebieski szlak prowadzący do Parku Narodowego.

    Kościół w Swornychgaciach © Rammzes



    Jak zapewniały mnie tablice przed wjazdem do Parku, spodziewałem się maaasy zwierząt. Poczynając od tych zwykłych saren, przez zające, dziki po żółwie, wydry i bóbry. W lesie jednak ciężko było znaleźć miejsce, gdzie ćwierkały ptaki! Z jednej strony rozczarowanie, z drugiej niesamowity klimat. Niestety plany pokrzyżowała pogoda. Słońce zakryło się za ciemnymi chmurami i byłem zmuszony skrócić moją wizytę w Borach Tucholskich. Ostatnie 4,5km czerwonego szlaku do Męcikału to jakaś pomyłka. Jechało się jak po plaży... :/

    Zaczynamy przygodę z Borami Tucholskimi © Rammzes


    Park Narodowy Bory Tucholskie © Rammzes


    Płotki w jezioru Jeleń © Rammzes



    Jakoś się doczłapałem do Męcikału, gdzie uzupełniłem zapas wody. Zbawiennym asfaltem dojechałem do Brusów. Pogoda miała się niestety coraz gorzej. Ostatnie 10km przejechałem w deszczu.

    Kościół w Brusach © Rammzes



    Wieczór znowu zakończony rowerkiem wodnym (nie miłe wspomnienia) i przepiękną burzą! Niestety przeszła obok, jakieś 30km od nas, jednak błyski były kapitalne!

    Piątek, 16 lipca 2010

    117.70 km
  • 05:26
  • Temp.34.0°C
    metrów pod górę

    Kaszuby dzień 1

    Chcąc, nie wiedząc czemu, na miejsce dotrzeć jak najszybciej decyduję się na jazdę drogą krajową nr 21. Jako że jest wcześnie podejrzewam, iż uda mi się szybko i bez większych uciążliwości ze strony blachosmrodów dojechać do Somin. Teraz już wiem, że nigdy więcej nie będę ani zmieniał planów ani nie jechał 21-ką. Asfalt tragiczny, nawet najgorszy teren przy nim to dar Boży! Już na samym początku mojej wycieczki dostałem niezły wycisk. Psychika siadła, tempo 15km/h i jakoś się kulam do przodu. Dojechawszy do Suchorza skręcam w lewo, gdzie czeka mnie jeszcze z 7km męczarni a potem spokój. Zniechęciłem się do dalszej jazdy, więc postoje robiłem co 10km.

    Skręciwszy na boczną drogę nieco się rozkręcam. Samochodów nie widać, asfalt bardzo dobrej jakości. Na 60km dopiero jadę swoim normalnym tempem. Wjeżdżam pomału w Kaszuby, górek jakby więcej, ale jedzie się przyjemnie.

    Postój w Tuchomiu na dawnym cmentarzu ewangelicznym. Cmentarze to chyba moje ulubione miejsca ;D Prawda jest taka, że lubię je oglądać. Przesądny nie jestem, ale znajduję tutaj czterolistną koniczynkę i po porannych problemach ślad zniknął.

    Ewangelicki cmentarz w Tuchomiu © Rammzes


    Ewangelicki cmentarz w Tuchomiu II © Rammzes



    Dalsza droga prowadziła bocznymi drogami, gdzie nie widziałem ani jednego samochodu! Trzeba przyznać, że trasę obrałem naprawdę dobrze. Mijam znak wskazujący kierunek punktu widokowego na Górę Śiemiężycką (256,5m.n.p.m). Postanawiam, że zajadę tam w drodze powrotnej.

    Kaszuby © Rammzes


    Dalej już "nudna" jazda w kierunku Somin. Na miejscu czekały na mnie szersze oponki na teren Schwalbe Smart Sam, lecz najpierw korzystam z przyjemności jeziora.

    Urok tego miejsca trudno jest oddać głupim aparatem © Rammzes



    Następnie ruszam na szlak rowerowy im. Anny Łajming. Z jednej strony zachwyt widokami, z drugiej rozczarowanie owym szlakiem. Jeżeli coś nazywa się im. Anny Łajming to spodziewałem się jakiś tablic informacyjnych o kaszubskiej pisarce. Nic takiego nie widziałem. A szlak, jak to szlak, poprowadzony największymi piaskami.

    Jednak wystarczy spojrzeć na zdjęcie i widoki stawają przed oczyma © Rammzes


    Dojeżdżam do Leśna, gdzie znajduje się najstarszy na Pomorzu Gdańskim kościół z roku 1650. Ciekawostką jest spiczasta drewniana dzwonnica, która jest najwyższą w Polsce budowlą drewnianą - 32m. We wnętrzu kościoła są piękne barokowe ołtarze z XVII i XVIII wieku.

    Ciężko jest złapać 32m w tak małym obiektywie. Mnie się nie udało © Rammzes


    Ołtarz w Leśnie © Rammzes


    Kościół w Leśnie w całej okazałości © Rammzes


    Niestety zobowiązałem się, że nie będę jeździł od rana do nocy, więc musiałem wracać. Reszta szlaku to nic innego jak ciąg dalszy walki z piaskami w lesie.

    Dzień zakończyłem na rowerku.... wodnym :)

    Czwartek, 15 lipca 2010

    205.50 km
  • 08:05
  • Temp.34.0°C
    metrów pod górę

    Żarnowiec

    Budzik na 4:10. Jakieś tam śniadanie i o 4:50 zaczynam pedałować. W Słupsku słoneczko ładnie się prezentowało. Jednak im dalej na wschód pogoda się psuła i pojawiła się gęsta mgła.

    Poranek na trasie © Rammzes


    Potem trafił się traktor. Szkoda by opuszczać taką okazję, więc się pod niego podczepiłem. Poprowadził mnie dobre 10km. W między czasie na moment wyjechałem z mgły, aby po dwóch kilometrach wjechać w nią z powrotem. Wyjechałem z niej dopiero na miejscu, czyli nad jeziorem Żarnowieckim.

    Jezioro Żarnowieckie © Rammzes


    Celem wycieczki było nie tylko wykąpanie się w owym jeziorze, lecz obejrzenie fragmentów niedoszłej elektrowni atomowej i największej w Polsce elektrowni szczytowo-pompowej.

    Elektrownia atomowa budowana była w latach 1982–1990. Nie wiem czy część wyburzono, ale tak naprawdę zostało niewiele. Nawet ściany nie są dokończone i widać zbrojenie. Po obejrzeniu tych fragmentów argument, na usytuowanie elektrowni jądrowej w tym miejscu, o odpowiedniej infrastrukturze nie jest argumentem. Taka elektrownia również zanieczyszcza środowisko. Wystarczy spojrzeć na nasze Góry Izerskie. Jeśli rzeczywiście zdecydują się ukończyć projekt szkoda będzie pięknego, czystego jeziora i okolicznych lasów... No, ale "wyższym sferom" nie wytłumaczysz...

    Elektrownia jądrowa w Żarnowcu © Rammzes


    Elektrownia jądrowa w Żarnowcu © Rammzes


    Kolejny przystanek pod elektrownią wodną otworzoną w roku 1983. Poniższe rury, którymi woda spływa z górnego zbiornika mają średnicę od 13 do 17metrów. Akurat załapał się samochód, co powinno łatwiej ukazać ich rozmiar.

    Elektrownia wodna Żarnowiec © Rammzes


    I potem najlepsza część wycieczki. Najpierw niezły podjazd pod wieże widokową, na którą nie chciało mi się wchodzić. Potem zjazdami do Gniewina.

    Kościół w Gniewinie © Rammzes


    Dorwałem jakiegoś chłopaka i pytam czy tą drogą dojadę do wojewódzkiej 213-stki. "Tak, chyba tak". Więc jadę. Mapy nie mam, miejscowości nie mówią mi nic. Ludzie się pochowali przed skwarem nie ma kogo zapytać o drogę. Zatrzymałem się przy przystanku autobusem, spojrzałem na rozpiskę. Choczewo - 23'. O! W dobrym kierunku jadę! I brnę tak przed siebie, wreszcie pod sklepem jakaś pani. Pytam ile do tego Choczewa jeszcze, a ona mówi, że jadę nie w tym kierunku ;) Okazało się, że przystanek był dla pasażerów w obie strony ulicy.

    Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Rammzes


    Zawracać mi się nie chciało, więc pojechałem za wskazówkami owej miłej Pani. Asfalt genialny, górki już pomału dawały się we znaki. Ale udało mi się wyjechać.... na krajowej szóstce :/ Jakimiś bocznymi drogami dojechałem do domu.

    Środa, 14 lipca 2010

    92.00 km
  • 04:07
  • Temp.27.0°C
    metrów pod górę

    Pałace

    Trochę teren, trochę asfaltem do Kołczygłówek, gdzie miał czekać pierwszy pałac. Pałac nieznaleziony, pojechałem dalej asfaltem. Na mapie miał być do samego Barnowca, w rzeczywistości skończył się po kilkuset metrach i wjechałem w pola uprawne. Po kilku km znalazł się szlak rowerowy... Zawsze to łatwiej nawigować. Musiałem kawałek zawrócić i odbić w prawo na aby znaleźć się na właściwej drodze.

    W Barnowcu miał być kolejny pałac. Był, ale teren prywatny, gościu się obwarował i nie da rady wejść. Obejrzałem więc go tylko zza płotu.

    Zamek w Barnowcu © Rammzes


    Następnie udałem się do Barnowa, gdzie czekał na mnie kolejny pałac. Modliłem się co by też nie był ogrodzony. Nic z tego. Ten również musiałem obejrzeć zza płotu, choć tutaj było widać nieco więcej.

    Pałac w Barnowie © Rammzes


    Wkurzony strasznie wracałem do domu. Zatrzymałem się jeszcze w Kołczygłowach, gdzie kupiłem sobie chociaż loda.

    Kościół w Kołczygłowach © Rammzes


    W Dębnicy Kaszubskiej zrobiłem sobie postój przy malinach. Było ich pełno, a przede wszystkim tak słodziusieńkie..!

    Wtorek, 13 lipca 2010

    44.30 km
  • 01:57
  • Temp.20.0°C
    metrów pod górę

    Zbawienie

    Gdy tylko przyszły chmury wybiegłem na rower. Przy temperaturze 23 stopni było mi zimno, gdy zaczął padać deszcz zacząłem się trząść ;)


    Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Rammzes


    Padało całkiem całkiem, ale deszcz był baaardzo przyjemny © Rammzes


    Poniedziałek, 12 lipca 2010

    44.10 km
  • 01:25
  • Temp.27.0°C
    metrów pod górę

    Zachód nad morzem

    Snu 2-3 godziny, potem pociągiem do Szczecina. Ładne miasto, naprawdę ładne. Nigdy nie darzyłem sympatią takich dużych miast, jednak jak na razie zrobiło na mnie miłe wrażenie. Powrót w męczarniach. Kupiłem za mało wody i ponad 1,5h jechałem bez niej. W wagonie sauna...

    O godz. 20:20 byłem wolny. Szybki wybór: Ustka - co by wreszcie zobaczyć zachód słońca nad morzem.

    Zobaczyłem, ale niestety nie mogłem dłużej czekać, aż słońce zacznie chować się w wodę, bo oświetlenia w rowerze brak :)

    No i udało mi się dojechać z domu pod samiutkie morze w dwie strony poniżej 1,5h! :)


    Zachód nad Bałtykiem © Rammzes


    Zachód nad Bałtykiem © Rammzes


    W tym roku niestety mi się nie uda, ale za rok połynę czymś takim na tę wysepkę! © Rammzes